Szukaj na tym blogu

czwartek, 30 lipca 2015

zakwas z buraków



Właśnie Pan Mikołaj przywiózł mi prosto z ekologicznego pola świeże warzywka. A wśród nich oczywiście buraki.
Już wcześniej Was namawiałam na spróbowanie tego specyfiku (tutaj), reklamując zdrową dietę dr. Ewy Dąbrowskiej, u której na porządku dziennym jest ten napój...
Zakwas z buraków - bo o nim mowa - jest dobry przy anemii, zgadze, zaparciach, depresji, nadciśnieniu, zapobiega zakrzepom krwi, przeciwdziała rozwojowi bakterii, wspomaga pracę wątroby i nerek, działa odmładzająco.
Najbardziej polecany jest zakwas na odbudowę flory bakteryjnej - uszczelnia jelita.

O właściwościach buraków pisałam już – tutaj

Czas więc przygotować zakwas z buraków.

Jeśli nie macie słoja 5 litrowego – proporcje zmniejszcie odpowiednio (powinno się użyć o 1 litr mniej wody niż pojemność naczynia)



Potrzebujemy:
  • 1,5 kg buraków
  • 4 litry wody przegotowanej
  • 3-4 łyżki soli (zwykle daje się łyżkę na litr wody)
  • słój 5 litrowy
  • główka czosnku
  • przyprawy: listki laurowe, pieprz w ziarnach, ziele angielskie


Wykonanie:
  1. Najpierw zagotujmy wodę i odstawmy, żeby ostygła (ma być lekko ciepła).
  2. Myjemy i obieramy buraki, kroimy je w cienkie plastry.
  3. Słój wyparzamy wrzątkiem (żeby w procesie zakwaszania nie było pleśni).
  4. Czosnek miażdżymy dłonią, obieramy (nie kroimy).
  5. Wrzucamy buraki do słoja, dodajemy przyprawy i czosnek i
    zalewamy osoloną ciepłą wodą.
  6. Przykrywamy gazą (zakwas musi oddychać) i odstawiamy w ciepłe miejsce.
  7. Zakwas mieszamy codziennie drewnianą łyżką. Na powierzchni może się pojawiać biała pianka, ja ją mieszam razem, można zdejmować, ale to nie pleśń, więc nie koniecznie.
  8. Po 6-7 dniach jest gotowy – można zlać do butelek i odstawić do lodówki (można przechowywać nawet miesiąc).
Kwas powinien być klarowny i mieć piękny rubinowoczerwony kolor.
Pijemy kilka razy w tygodniu (można codziennie) szklaneczkę.


A możemy również na bazie zakwasu zrobić barszczyk – napiszę o tym wkrótce.

poniedziałek, 27 lipca 2015

pyszne wegańskie naleśniki z bobem

Bób lubię w czystej postaci - tzn. ugotowany w lekko osolonej wodzie i już.
Ale pomyślałam sobie, że spróbuję też w innej formie tego niedocenianego i bardzo pożywnego źródła białka, zwłaszcza, że w formie czystej nie jest zbytnio lubiany przez moich domowników.

Nie spodziewałam się takiego efektu...., i już koniecznie Wam przekazuję przepis na naleśniki z bobem, póki jeszcze można dostać bób. 
Wzorowałam się na tym przepisie, ale oczywiście wniosłam trochę modyfikacji.



Można przygotować tradycyjnie ciasto naleśnikowe i w nie zawinąć farsz, ale proponuję, abyście spróbowali ciasta z przepisu, bo zestawienie jest naprawdę niebanalne :)

Potrzebujemy:
Na ciasto:
  • 300 g mąki
  • szczyptę soli
  • łyżeczką siemienia lnianego 
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 szklanki wody
Na farsz:
  • 0,5 kg bobu
  • pół szklanki orzechów włoskich
  • szczyptę soli
  • 3 ząbki czosnku
  • łyżka oliwy
  • pęczek natki pietruszki
Wykonanie:
  1. Bób myjemy na sitku, wrzucamy do wrzącej i osolonej wody, gotujemy do miękkości - 15 minut. Po tym czasie odcedzamy i jak wystygnie obieramy z łupinek.
  2. Siemię lniane mielimy.
  3. Przygotowujemy naleśniki: mieszamy wszystkie składniki na ciasto i pieczemy na rozgrzanej patelni bez tłuszczu placki naleśnikowe - u mnie wyszło 12 sztuk na patelni małej. (siemie lniane nadaje im baaardzo przyjemny smaczek) 
  4. Orzechy mielimy / rozdrabniamy.
  5. Przygotowujemy farsz: wszystkie składniki na farsz (czosnek przez praskę, pietruszkę drobno kroimy / tniemy) blendujemy do połączenia.
  6. Smarujemy placki, zawijamy i gotowe.

Można podsmażyć, chociaż przyznam, że są tak pyszne, że nic im już nie brakuje. 
Polecam ze świeżym ogórkiem lub mizerią, ale można też poeksperymentować z innymi warzywami (tak było w oryginalnym przepisie) lub sosem.
Smacznego :)
 

sobota, 25 lipca 2015

mango lassi

Po przejażdżce rowerowej, nic tak nie smakuje, jak mango lassi :)
zwłaszcza, gdy na zewnątrz ponad 30 stopni.
Właściwości mango - tutaj.


Potrzebujemy:
  • 1 dojrzałe mango
  • 400 ml jogurtu greckiego gęstego
  • 1 szklanka wody (u mnie napój - przepis)
  • pół łyżeczki kardamonu mielonego
  • 2 łyżki miodu płynnego
Wykonanie:
  1. Blendujemy wszystko na gładką masę.
pychota :)

środa, 22 lipca 2015

koktajl ananas + awokado

Wracają ciepłe dni, więc dobrze jest się schłodzić o poranku, a przy okazji dodać sobie duuużo energii na cały dzień.

Dziś bardzo sycący i kremowy koktajl: ananas + awokado.
Właściwości ananasa poniżej, a o awokado pisałam tutaj.

Potrzebujemy:
  • pół ananasa
  • 1 awokado
  • szklanka mleka roślinnego (u mnie kokosowe - przepis tutaj lub migdałowe - przepis tutaj
  • pół łyżeczki kurkumy
  • szczyptę gałki muszkatołowej
  • łyżkę miodu
Wykonanie:
  1. Możemy wszystko wrzucić do blendera i zmiksować.
  2. A możemy też osobno w wyciskarce wycisnąć ananasa, a później wszystko zblendować.
Obie wersje smakują wyśmienicie :)





Właściwości ananasa, oczywiście tylko świeżego i dojrzałego:
  • bogaty w witaminy, minerały, kwasy owocowe
  • zawiera bromelainy (grupy enzymów o wielu właściwościach leczniczych: przeciwzapalnych, przeciwobrzękowych i odchudzające)
  • stosowany w leczeniu infekcji układu oddechowego: zmniejsza gęstość śluzu, sok stosowany do płukania gardła łagodzi kaszel, pomaga przy zapaleniu oskrzeli
  • poprawia trawienie, może zapobiegać zaparciom i wzdęciom
  • bromelina przyspiesz przemianę materii, ma także właściwości oczyszczające - poprawia mikrokrążenie i wspomaga usuwanie nadmiaru płynów z organizmu. 
  • ananas jest także źródłem pektyn - błonnika pokarmowego, który pęcznieje i wypełnia żołądek, dając uczucie sytości na dłuższy czas  
  • pomocny w gojeniu się ran i złamań
  • zapobiega osteoporozie - zawiera mangan, żelazo i miedź, któe to są odpowiedzialne za stan naszych kości
  • bromelaina ułatwia usuwanie z organizmu nadmiaru kwasu moczowego, który zakłóca pracę stawów oraz układu moczowego
  • wspomaga też usuwanie pasożytów przewodu pokarmowego
  • bromelaina działa przeciwzakrzepowo, przez co zapobiega chorobie wieńcowej i zakrzepowemu zapaleniu żył
  • 100 g ananasa zawiera 48 mg witaminy C, dzięki czemu zaspokaja 80% dziennego zapotrzebowania na kwas askorbinowy; witamina C nie tylko wspomaga układ odpornościowy, jest także podstawowym antyoksydantem organizmu, który broni komórki ciała przed wolnymi rodnikami

     

wtorek, 21 lipca 2015

pizza domowa - na cienkim cieście

Pizza to niewątpliwie ulubiony fast food młodzieży, a i dorosłych często również :). Zazwyczaj domowe ciasto na pizze nie równa się włoskim plackom serwowanym w prawdziwych pizzeriach, gdzie wypieka się pizze w piecach i korzysta z "tajemnych" receptur.

Otóż dzisiaj chcę Was namówić do wypróbowania mojego przepisu, sprawdzonego oczywiście x razy i nie odstającego zbytnio od cienkiego i chrupiącego włoskiego placka. 


Podobno najlepsza pizza wychodzi ze specjalnej mąki typu 0, ale ja oczywiście nie preferuję mąki zupełnie oczyszczonej (tutaj o tym pisałam), więc eksperymentowałam z różnymi wariantami, i rzeczywiście - razowa (typ 2000), to nie jest najlepszy wybór na pizzę, ale za to typ 500 z dodatkiem otrąb lub typ 750 sprawdził się na medal :).

Jeszcze jedną tajemnicą chrupkości pizzy jest sposób pieczenia. Wiadomo, że nie mamy w domu pieca (w piecu jest 300 stopni) i w domowych warunkach trudno temu sprostać, ale możemy stworzyć przybliżone warunki... Cały sekret tkwi w kamieniu do pieczenia pizzy. Kamień najpierw rozgrzewa się w maksymalnej temperaturze w piekarniku (uwaga, bo jest bardzo gorący), i po nałożeniu pizzy wystarczy kilka minut (kamień skraca czas pieczenia) i ciasto  jest chrupiące (kamień wyciąga z ciasta wilgoć, nie wsiąka sos), łatwo się kroi i wyśmienicie smakuje.
(wcześniej piekłam tradycyjnie na blasze – jest trochę mniej chrupiąca, ale też smakowita; jeśli lubicie domową pizzę warto zakupić przez internet kamień, ja za swój z podstawką i nożem zapłaciłam około 50 zł)

Ale co tu dużo gadać, podam Wam przepis i ocenicie sami. To są proporcje na dwie pizze o średnicy 33 cm (taką średnicę ma mój kamień)  


Potrzebujemy:
Ciasto:
  • 35 g drożdży świeżych
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka mąki
  • szklanka ciepłej wody
  • 0,4 kg mąki
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
Sos*:
  • 400 g passaty pomidorowej
  • 1-2 łyżeczki cukru
  • 1 ząbek czosnku
  • bazylia, oregano, pieprz czarny, papryka ostra
*u mnie przez cały rok najlepiej się sprawdza sos przygotowany wcześniej na bazie warzyw z pomidorami w roli głównej – przepis

Dodatki:
  • wg uznania – ser, oliwki, cebula, papryka, tuńczyk (u mnie zazwyczaj sery: mozzarella, feta, gorgonzola, parmezan)
Wykonanie:
  1. Drożdże, łyżeczkę cukru, soli i mąki mieszamy ze szklanką ciepłej wody i odstawiamy na 20 minut (w naczyniu powinno być trochę miejsca - będzie rosło).
  2. Odmierzamy 0,4 kg mąki, dodajemy zaczyn i wyrabiamy ciasto. Na koniec dodajemy 4 łyżki oliwy i wrabiamy ją w ciasto (ważne jest, aby oliwę dodać na końcu). Odstawiamy przykryte ścierką na słońcu / kaloryferze / przy kominku (tam, gdzie ciepło) na 90 minut.
  3. W międzyczasie przygotowujemy sos. Wszystkie składniki do garnka i około 15 minut gotujemy. 
  4. Jak ciasto urośnie, rozwałkowujemy je, smarujemy sosem i przekładamy na rozgrzany kamień* (ja włączam piekarnik na maksymalnie wysoką temp. - 275) lub po prostu wyklejamy ciastem blachę i nanosimy dodatki.
*Jeśli chodzi o przeniesienie pizzy na kamień – najlepiej sprawdza się papier do pieczenia, na którym przygotujcie całość i później zsuńcie z papierem na gorący kamień; po około 2 minutach papier wyciągnijcie jednym pociągnięciem – łatwo odchodzi i dalej pizza piecze się na samym kamieniu.

Ważne jest, aby pizzę piec na najniższym piętrze w piekarniku i jeśli na kamieniu, to tylko około 10 minut (obserwujcie, czasem wystarczy 9, czasem 11), a jeśli na blaszce – około 15-18 (też trzeba obserwować).

Musi się udać :)

poniedziałek, 20 lipca 2015

zupa krem z pieczarek - zawsze udana

Nie mam pojęcia, jak to się stało, że jeszcze nie podałam Wam przepisu na prostą i drugą ulubioną (pierwsza to toskańska - przepis tutaj) w naszym domku zupę - krem...
Oczywiście - niezawodny i zawsze udany - krem z pieczarek :) 

Potrzebujemy:
  • 500 g pieczarek
  • 3 cebule
  • 1-2 łyżki masła klarowanego (przepis tutaj)
  • 3-4 ziemniaki
  • 1,5 - 2 litry bulionu (woda + warzywko - przepis tutaj)
  • sól, pieprz
  • natka pietruszki 
 
Wykonanie:

  1. Cebulę obrać, pokroić i wrzucić na patelnię z rozgrzanym masełkiem klarowanym.
  2. Pieczarki (jak są ładne - nie obieram, jak trzeba - obieram kapelusze i troszkę ogonki) umyć, pokroić. Dodać do zeszklonej cebulki.
  3. Przygotować bulion w garnku. Dorzucić ziemniaki pokrojone i zagotować, żeby zmiękły.
  4. Cebulę i pieczarki doprawić solą i pieprzem. Zrumienić. Dodać do bulionu i pogotować jeszcze 5-10 minut.
  5. Odstawić po zagotowaniu na chwilę, po czym zmiksować, posypać natką pietruszki i serwować (można ze śmietaną jak ktoś lubi, u mnie najczęściej wariant z makaronem łazanki jest wybierany :) ).
Nie może się nie udać - Smacznego więc :) 

wtorek, 14 lipca 2015

a .. umiecie wypoczywać?

Przeczytałam niedawno w magazynie Joga bardzo trafny tekst wakacyjny... 
Jest tak refleksyjny i zgodny z moim podejściem do tematu, że postanowiłam go Wam przytoczyć. Tekst jest autorstwa Izy Raczkowskiej (już kilka jej artykułów czytałam i z wszystkimi się zgadzam)


Usiądźcie wygodnie i oddajcie się tylko tej chwili - uważnemu przeczytaniu treści :)

Żyjemy w świecie hołdującym kultowi szybkości. W świecie pod dyktandem pędzącej machiny postępu w każdej dziedzinie, w świecie nowoczesnych mediów, internetu, w świecie globalizacji. Gnamy od rana do wieczora, od weekendu do weekendu, od wakacji do wakacji. Wciąż słysząc tykanie zegara. 

Społeczeństwo konsumpcyjne ustawia nam wysoko poprzeczkę. Świat zmieniony w supermarket oferuje krocie wszystkiego. Wiele widzimy, wiele więc chcemy. Chcemy mieć komfortowe i bezpieczne życie. Chcemy mieć fajne mieszkanie, dom i samochody. Chcemy mieć wykształcenie i dobrą pracę. Chcemy mieć wspaniałych partnerów, kochającą rodzinę i udane życie intymne. Chcemy mieć bogate życie towarzyskie. Chcemy mieć niezapomniane wczasy i wakacje. Chcemy bywać, być kulturalni i oczytani. Chcemy być modni, piękni, zdrowi i szczęśliwi. Chcemy być akceptowani. Chcemy odnieść sukces - czymkolwiek byłby on dla nas.
Świat wciąż podsuwa nam nowe, niezbędne rzeczy, wzorce, usługi i wciąż kreuje nowe potrzeby. Codziennie podaje nowe powody, które zmuszają nas do działania.
Ktoś musi to wszystko zrobić i na to zarobić. Ktoś musi za to wszystko zapłacić. W tym rachunku gotówka nie jest jedynym i najistotniejszym kosztem.
Zagęszczamy grafik do granic możliwości, aby zdążyć na czas. Dzień pęka w szwach. Pracujemy ponad siły, staramy się utrzymać nasz wymarzony poziom życia i zbudować oczekiwany prestiż. Kreujemy kolejne światy i panujemy nad nimi. Nieświadomie wskakujemy w schematy i włączamy  automatycznego pilota. Życie na wysokich obrotach staje się naszym trybem domyślnym, a wszystko po to, by zbliżyć się do własnej wizji idealnego siebie.
Pędząc tak całymi latami, nie potrafimy już odpocząć.

Dlaczego nie umiemy odpocząć?

Bo i tu sięgamy po schematy. Bo spełniamy kolejną wizję - niekoniecznie naszą. Dostosowujemy się do obrazu odpoczynku doskonałego - odpoczynku ze stron kolorowych magazynów i z filmów. Tworzymy lepszą wersję siebie w odpowiedzi na hipnotyczne wieczory przed telewizorem.
Kupujemy płyty z muzyką relaksacyjną, wizyty w spa, wygodne kanapy, hamaki i fotele - wszystko, co kojarzy się z wypoczynkiem. Kupujemy rowery, rolki i buty do biegania. Kupujemy najmodniejsze książki, chodzimy na najnowsze filmy i spektakle. Jeździmy na rowerze, nartach i biegamy. Wszystko to pięknie się wpisuje w wizję wypoczynku, jaką pozwoliliśmy sobie utrwalić.

Wakacje stają się kwintesencją naszych schematów, doskonałych oczywiście. Planujemy je z wyprzedzeniem i pracujemy jeszcze ciężej, aby odłożyć na nie pieniądze. Spodziewamy się po nich cudu - mają nam zrekompensować cały zapracowany rok. Muszą być więc wyjątkowe, stylowe, nietypowe i aktywne. Koniecznie inne niż wszystkie. Muszą być wartościowe. Muszą się stać namiastką tego, czego nie mamy już czasu robić na co dzień. Najlepiej spędzamy je w dużym gronie znajomych i z rodziną, bo trzeba jednocześnie spełnić wszelkie wizje i pogodzić wszystkie nasze światy. Musimy zaliczyć wszystkie atrakcje z miejscowego przewodnika, posmakować dań ze wszystkich miejscowych restauracji i objechać najdalsze zakątki. Musimy poznać nowych ludzi i koniecznie się zabawić. Musimy też nurkować, latać na paralotni, pływać katamaranem, chodzić na romantyczne spacery, uprawiać magiczny seks i cierpliwie budować z dziećmi zamki z piasku. Czytając oczywiście przywiezione bestsellery.
Wykorzystujemy wakacyjne dni do granic możliwości, po czym ... wracamy do domu. Często jeszcze bardziej zmęczeni. Z poczuciem niespełnienia. Z jakimś wewnętrznym niedoborem, że to już koniec ... Z frustracją. Natychmiast jednak wpadamy w wir naszej dotychczasowej codzienności i przełączamy się na tryb oczekiwania na kolejne wakacje.
Jeśli już pozwalamy sobie w ramach wakacji na chwilkę naprawdę wolnego czasu zaczynamy czuć się nieswojo. Czujemy się winni wszystkich tych rzeczy, których właśnie nie robimy. Czujemy, że coś tracimy. Mamy paradoksalne poczucie straty. Często też nie umiemy sobie znaleźć miejsca - szukamy kolejnej pożywki do reagowania. Nie odnajdujemy się w urlopowej rzeczywistości, nie umiejąc już istnieć bez działania.

Przewlekła aktywność, wielozadaniowość oraz codzienne życie w pośpiechu aktywuje nasz wrodzony układ reakcji. Do krwi uwalniają się hormony adrenalina i kortyzol - hormony walki i ucieczki. Nasz system alarmowy jest więc w pogotowiu - gotowy do reakcji na najmniejszy bodziec. Kiedy taka sytuacja trwa całymi miesiącami, staje się rutyną. Tym więc ciężej się przestawić na bezczynność.

Kto jest winien i jak to zmienić?

Za wszystko to jesteśmy odpowiedzialni my sami, a walka na linii frontu toczy się wyłącznie w naszych głowach. Wszystko opiera się na naszych wyborach i decyzjach. Sami stwarzamy presję nieustannej aktywności. Sami wypełniamy każdy moment naszej codzienności bodźcami.
Sami zgadzamy się na schemat akcja-reakcja - odpowiadając niemal natychmiast na każdy bodziec. Automatycznie, nie pozostawiając sobie czasu na refleksję - działamy. Za każdym razem, kiedy włączamy tryb reakcji, aktywujemy nasz system alarmowy, który wtłacza nas na wyższe obroty.

Musimy sobie uświadomić, że mamy zbyt wielkie oczekiwania w stosunku prawie do wszystkiego. Oczekiwania te są rozbieżne z rzeczywistością i z realnymi możliwościami. Gorzej. Podsycają poczucie braku czasu, a niespełnione rodzą frustrację i wieczne poczucie niespełnienia.
Powinniśmy zastosować filtr przesiewający rzeczy ważne od ważniejszych. Powinniśmy zrozumieć, że nie wszystko jest nam potrzebne. Można dobrze żyć, nie mając tak wiele.
Spełnianie oczekiwań oraz wizji innych ludzi i schematyczne funkcjonowanie też nie są konieczne. Trzeba tylko zgodzić się na konsekwencje.

Jak odpocząć?

Przede wszystkim odpoczynek nie może być połączony tylko z urlopem. Jeśli nie nauczymy się odpoczywać na co dzień, wakacje nic nam nie dadzą, ponieważ za dużo będziemy się po nich spodziewać. Tak po prostu.
Najważniejsze to wprowadzić w życie zmiany dające nam trochę przestrzeni w naszej codzienności.
Potrzebujemy snu. Sen daje wypoczynek, wypoczęty organizm daje siłę i niezawodność konieczną do działania. Codziennie potrzebujemy 6-7 godzin snu.
Codziennie też potrzebujemy odpoczynku od pracy. Nie musi to być coś, co kryje się pod modną nazwą "aktywnego odpoczynku". Nie wypełniajmy tego, co i tak już jest przepełnione. Wręcz przeciwnie. Nadmiar zadań i poruszanie się w schematach natychmiastowego reagowania na wszystko wymagają innego rodzaju odskoczni.
Potrzebujemy ciszy, spokoju, chwili samotności i braku aktywności. Potrzebujemy czasu BEZ ZADAŃ. Potrzebujemy ZATRZYMANIA. Pozwól sobie na codzienne niedziałanie. Pozwól sobie na skupienie się na doświadczaniu. Bycie obecnym tu i teraz. Bycie uważnym. Koncentrując się na chwili, którą obecnie przeżywamy, zatrzymujemy wszechobecny nawykowy pęd. Dostrzegamy rzeczy, które zazwyczaj pomijamy. Ten czas da nam także możliwość spojrzenia na to, co dzieje się w naszym wnętrzu. Da nam szerszą perspektywę, ukaże szerszy kontekst. Nie potrzebujemy na to dużo czasu - kilkanaście minut dziennie wystarczy. Siądź po prostu i oddychaj. Pozwól uczuciom, myślom przychodzić i odchodzić. Nie podążaj jednak za nimi. Wyłącz działanie i bądź.
Bardzo pomocne może tu być skupienie, koncentracja na oddechu. Świadome wydłużone wydechy podziałają rozluźniająco i uspokajają.

Pozwólmy sobie na co dzień REAGOWAĆ Z OPÓŹNIENIEM. Twoje działania staną się sensowniejsze, a dodatkowo zyskasz poczucie czasu. Poczujesz, że kontrolujesz własne życie. Nie musisz od razu odpowiadać na pytanie. Nie musisz od razu czytać setek maili. Nie musisz od razu kupować najmodniejszej sukienki. Nie musisz od razu oddzwaniać. Nie musisz czytać wydanego właśnie bestsellera. Nie musisz natychmiast zgadzać się na pracę po godzinach. Nie musisz od razu decydować. DAJ SOBIE CZAS.

Jeśli wybieramy się na urlop, postarajmy się spędzić go tak, jak rzeczywiście chcemy. Nie tak, jak to jest w zwyczaju. Nie musimy robić tego co jest modne, albo tego, czego oczekują od nas inni - włącznie z naszą rodziną i znajomymi.
Niech Wasz urlop będzie choć trochę Wasz. Postarajcie się robić to, co faktycznie sprawi Wam szczerą przyjemność - po prostu.
Pozwólcie sobie i na urlopie na chwilę tylko dla siebie. Chwilę ciszy i samotności. Skupienie na chwili obecnej i uważność. Ze świadomym oddechem. Bez reakcji. Takie chwile zatrzymania zaowocują docenieniem tego, co mamy. Docenieniem wakacji. Azjatyckie przysłowie mówi, że jeśli zatroszczysz się o minuty, to lata zatroszczą się o ciebie. Udanych wakacji!
:)