Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 23 lutego 2015

smoothie z mango

Lubicie mango???

Podobno jest to najbardziej popularny owoc na świecie, ale u nas chyba nie do końca jest on znany i lubiany, chociaż w sklepach coraz częściej można spotkać dojrzałe i pachnące mango.
Mango jest nazywane owocem młodości”, ponieważ jest źródłem witamin i składników mineralnych, szczególnie tych o właściwościach przeciwutleniających.



Dzieciaki uwielbiają mango pokrojone w kostkę i maczane w ciepłej czekoladzie lub nutelli :)
Dla mnie najlepiej smakuje smoothie z dodatkiem mango, najlepiej po zajęciach jogi lub spacerze :)
Zdradzę Wam mój ulubiony przepis.

Potrzebujemy:
  • dojrzałe mango (miękkie, żółto-czerwone)
  •  szklankę mleka (u mnie migdałowe – przepis tutaj)
  •  banan dojrzały
  •  sok z 1 pomarańczy
  • sok z 1/3 ananasa (opcjonalnie)
  •  łyżka nasion chia (opcjonalnie)

Wykonanie:
  1. Rozprawiamy się z mango (odkrajamy po obu stronach pestki, nacinamy nożem kratownicę, nożem odkrajamy kawałki; pozostały przy pestce miąższ możemy poskrajać nożem dookoła, ale nie koniecznie wrzucamy do napoju, bo jest trochę włóknisty, chociaż ja dodaję, bo co ma się zmarnować). Wrzucamy do pojemnika.
  2. Dodajemy pozostałe składniki. Oczywiście pomarańcza i ananas – po poprzednim wyciśnięciu.
  3. Blendujemy wszystko razem. Można dodać lód, jogurt naturalny, jak mamy ochotę troszkę złagodzić słodycz..



Ja bardzo lubię samo mango z mlekiem migdałowym – mmm, pycha J

Jak jeszcze nie próbowaliście takich miksów, to koniecznie spróbujcie!

Właściwości mango:


  • zawiera związki aktywnie biologiczne, które łagodzą stany zapalne i zapobiegają rozwojowi nowotworów;
  • zawiera witaminę A i E, które korzystnie wpływają na kondycję skóry i zdrowie oczu; duża ilość beta-karotenu chroni skórę przed działaniem promieni UV;
  • jest bogatym źródłem witaminy C i witamin z grupy B, które wzmacniają system nerwowy i odpornościowy;
  • obecne w dojrzałych owocach enzymy wspomagają trawienie białek;
  • bogate w magnez, miedź i potas (pomaga utrzymać prawidłowe ciśnienie krwi);
  • dzięki dużej zawartości wit. C, ułatwia przyswajanie żelaza z produktów roślinnych;
  • jest źródłem błonnika pokarmowego.



piątek, 20 lutego 2015

placki z kiszonej kapusty

Zostało mi w lodówce pół słoika kiszonej kapusty. Nie było chęci na zwykła surówkę, czy bigos i tak czekała na swój czas .. 
Niechcący natknęłam się na przepis z wykorzystaniem kapusty kiszonej do placków i oczywiście od razu to wykorzystałam (na tym bazowałam). Wyszły BARDZO ciekawie i smacznie :). Sprawdźcie sami.



Potrzebujemy:
  • około 500 g kapusty kiszonej (u mnie pół słoika litrowego, nie ważyłam)
  • 100 g orzechów laskowych 
  • 1 cebula
  • liść laurowy
  • około 200 g maki pszennej (ja dodałam też 2 łyżki otrąb, ale nie jest to konieczne)
  • jajko
  • 250 ml mleka
  • sól, pieprz
  • olej (u mnie oliwa z oliwek)
  • śmietana do podania (opcjonalnie); ja wolę bez dodatków :)
Wykonanie:
  1.  Kapustę kiszoną płuczemy i odcedzamy; jeśli jest grubo pokrojona - kroimy na desce na mniejsze części; wrzucamy do garnka i zalewamy wodą - do poziomu kapusty. Gotujemy na średnim ogniu.
  2.  Jak się zagotuje, dodajemy listek laurowy i gotujemy, aż kapusta zmięknie (10 - 15 minut).
  3. Cebulę szatkujemy i podsmażamy na rozgrzanym oleju.
  4. Orzechy siekamy.
  5. Z mąki, mleka i jajka mieszamy ciasto (aby miało konsystencję gęstej śmietany). Dodajemy przyprawy.
  6. Do kapusty dodajemy podsmażoną cebulę i orzechy, wyłączamy gaz (wyjmujemy liść laurowy), mieszamy.
  7. Do ciasta dodajemy odcedzoną kapustę i mieszamy.
  8. Rozgrzewamy patelnię i na oleju smażymy małe placki. I gotowe.

Smacznego!

środa, 18 lutego 2015

mleko migdałowe

Właśnie sobie uświadomiłam, że aby zrobić mleko z migdałów (i z innych orzechów pewnie też) nie trzeba wcale bawić się w blendowanie, odcedzanie i takie tam..., pod jednych jednak warunkiem - trzeba być szczęśliwym posiadaczem WYCISKARKI :)
I dziś właśnie podam Wam mega łatwy przepis na mleko migdałowe.

Potrzebujecie:

  • 100 g migdałów (można dać więcej, jeśli chcemy więcej mleka)
  • woda 500 ml (na szklankę orzechów - 4 szklanki wody) ja czasem daję więcej, jak chcę mieć mleko bardziej rozwodnione
  • wyciskarka

Migdały zalewamy wodą i pozostawiamy na noc lub na co najmniej 8 godzin. 
Następnie uruchamiamy wyciskarkę i wkładamy migdały łyżką razem z tą wodą, w której się moczyły. Najlepiej na koniec zostawić więcej wody, żeby wypłukać resztę orzechów z maszyny. Przelewamy do butelki - i gotowe :) (ja przechowuję w lodówce przez 3-4 dni, jeśli doczeka, bo zwykle wcześniej się rozchodzi :); przed użyciem należy wstrząsnąć energicznie butelką).

Ja używam migdałów ze skórką, bo i tak są one oddzielane razem ze stałą częścią i wrzucane do pojemnika z odpadkami. Można też użyć migdałów blanszowanych - i wykorzystać odpadki do np. ciasteczek owsianych.

A migdały ze skórek oskubać jest łatwo - wystarczy zalać na 10 minut wrzątkiem, a później ściskać migdał i skórka sama schodzi (jest trochę zabawy, ale...). Ja wrzucam w łupince, później wszystko wykorzystuję i tak..

Oczywiście mleko migdałowe jest u mnie składnikiem koktajli, można gotować na nim owsiankę, dodawać do zup i oczywiście pysznie smakuje solo :)

Mleko migdałowe jest na pewno znane mamom alergików - dzieci uczulonych na kazeinę - białko odzwierzęce, które jest obecne w mleku krowim. Ale ja polecam każdemu, bo mleko jest pyszne, a migdały są bardzo odżywcze.

Migdały - bogate źródło substancji odżywczych 

  • zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe
  • zawierają magnez, miedź, błonnik
  • wpływają korzystnie na układ sercowo - naczyniowy
  • obniżają poziom cholesterolu
  • zwalczają wolne rodniki
  • zapobiegają tyciu
Porcja (28 g) migdałów dostarcza dziennego zapotrzebowania na: wit. E (36,4%), mangan (36%), magnez (19,5%), miedź (16%), błonnik (13,2%), wit. B2 (13,5%), białko (12,1%).

środa, 11 lutego 2015

jak zbudować sobie zdrowie? - część 2 - zdrowie duszy / miłość

Dzisiaj spojrzymy na zdrowie i choroby z trochę innego poziomu.. 

Do poruszenia tego bardzo istotnego tematu chciałam się odnieść w oparciu o cykl książek Siergieja Łazariewa, a zwłaszcza ostatnio przeczytanej: Stopnie ku Boskości.

Wiadomo, że człowiek to nie tylko ciało i fizyczność, o którą należy dbać (o tym w części 1 rozpoczęliśmy rozważania :)), ale też uczucia i duchowość. Poniżej piramida potrzeb Maslowa:


Wracając do naszego tematu „Jak zbudować sobie zdrowie?” i nawiązując do części pierwszej, chcę podkreślić, że ważne jest podczas rozpoczęcia pracy nad sobą i wprowadzania zmian, aby pamiętać o tym pierwiastku naszej osoby, który nie jest widoczny gołym okiem, czyli stronie duchowej i mentalnej.

O co właściwie chodzi?

Jeśli jesteśmy całością (ciało – ludzkie Ja i dusza – Boskie Ja) to równie ważne są aspekty zmian na obu płaszczyznach.

Choroba ciała jest próbą pomocy w zmianie nieprawidłowego stosunku do świata. Jeśli hartując ciało, pozbędziemy się chorób, ale nie będzie zmiany wewnętrznej, to pojawią się inne choroby.
Podobno osoby, które stosują diety – posty / głodówki, czyli oddziaływują na element ludzkiego Ja, a nie zmieniają się na poziomie mentalnym - Boskim Ja, nie osiągają rezultatów, a nawet mogą wpędzić się w jeszcze większe kłopoty (daleko nie trzeba szukać – mam kilkoro znajomych, którzy zdecydowali się na dietę białkową – ostatnimi czasy bardzo popularną, z ich opowiadania wynika, że niestety skutki diety były niezadowalające – dolegliwości ze strony nerek, wysuszona skóra, efekt jojo).

Oczyszczenie fizyczne bez oczyszczenia duchowego jest jak tabletka – daje odroczenie, ale potem może być gorzej. Człowiek nie jest brudnym naczyniem, które można umyć i będzie czyste. Organizm sam ciągle się oczyszcza (i do oczyszczania na poziomie fizycznym jeszcze wrócimy – być może w kolejnej części). Nagromadzenie złogów jest rezultatem wewnętrznej dysharmonii. Im aktywniej będziemy oczyszczali organizm, tym większa będzie wewnętrzna dysharmonia. Pod tym względem głodówka lecznicza jest lepsza od zwykłych metod oczyszczania, ale ma jedną ciekawą właściwość.
Jeśli celem głodówki leczniczej jest wyłącznie fizyczne uzdrowienie, jeśli podczas niej człowiek intensywnie myśli, martwi się, żałuje przeszłości lub boi się przyszłości, to taka głodówka może wyrządzić szkodę.
Oznacza to, że dystansowaniu się od problemów fizycznych powinno towarzyszyć dystansowanie się od problemów duchowych. Wtedy łatwiej jest pokonać zależność od ludzkiego Ja i skoncentrować się na Boskości.
Cytat z książki:
 „Aby lepiej poczuć Boską miłość, należy na jakiś czas wyhamować aktywność naszego ludzkiego Ja. Hamowanie funkcji świadomości odbywa się poprzez pozbycie się żałowania przeszłości, lęku przed przyszłością i niezadowolenia z teraźniejszości.”

Jak to zrobić? Na to pytanie każdy we własnym sumieniu powinien dać odpowiedź. Nie jest to wcale tak proste, jak się wydaje. Dla mnie oznacza to bycie dobrym dla siebie, dla innych oraz umiejętność hierarchizowania wartości.
Nie wiem, czy zauważyliście takie zależności jak np. bóle głowy, jako następstwa oceniania innych, plotkowania, obrażania się, złości i zawiści, albo zbytniego przejmowania się przyszłością, lęku przed nią (kiedyś mówiło się, że od myślenia boli głowa, dopiero niedawno odkryłam mądrość tego powiedzenia).
Po prostu brakuje nam umiejętności przyjmowania tego co nas spotyka oraz znalezienia sensu w tym i podjęcia stosownych działań. Zwykle jesteśmy dumni i pyszni, nie przyjmujemy uwag, mamy swoje zakodowane odruchy, sami często wyrządzamy krzywdę innym. Na dobry przykład: Właśnie odebrałam tel., w którym pani grzecznie zweryfikowała moje dane do książki tel. i na koniec zapytała „do Państwa również przesłać książkę tak jak do innych mieszkańców, tak?” Kiedy powiedziałam, że nie jestem zainteresowana i … (chciałam dodać, że niedługo ten numer już nie będzie aktualny) pani rozłączyła się nagle nie dając mi możliwości dokończenia zdania J. Czasem tak banalne sytuacje wywołują w nas dziwnie niepokojące odczucia – złości, rozdrażnienia, obrażania, chęci „dokopania” drugiej stronie, i tylko od nas zależy, czy sytuację tę potraktujemy „po prostu”, bez pielęgnowania złych odczuć, czy wściekniemy się i już do końca dnia mamy zepsuty humor, a wieczorem pęka nam głowa….. z tych doznań i trzymanych napięć.
Sama nie raz złapałam się na tym, że po ciężkim dniu – intensywnych analizach zachowań oraz ocenianiu i porównywaniu innych, bolała mnie głowa, albo kiedy za dużo wiedzy chciałam przyswoić i się starałam za mocno wniknąć w temat i swoje racje przeforsować - hmm – no właśnie – nie od razu wpadałam na to, że coś mogłam zrobić nieodpowiednio lub zbyt mocno przejęłam się czymś, zachowując ocenę i obrazę wewnątrz siebie.
Jednak, aby nie zwariować z tym wszystkim i gdzieś móc się zatrzymać – spojrzeć w siebie - otrzymujemy odgórnie pomoc w postaci najpierw znaków, później przytrafiających się bólów, obraz od innych – sprowadzają na ziemię J, chorób, nieszczęść, dopóki nie wejdziemy na ścieżkę olśnienia i nie przepracujemy w sobie tych zaległych „wirusów”.

Najłatwiej jest przełożyć sytuację na codziennie spotykane przypadki, a mianowicie – często zdarza się, a na pewno mówi się o takich sytuacjach – kiedy dzieci osób zamożnych, które wydaje się, że mają wszystko, że nic im do szczęścia więcej nie potrzeba, wpadają w jakieś nieodpowiednie środowiska, często stają się nieznośne, wpadają w nałogi, chorują itp..
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego tak się dzieje? Oczywiście powiecie, że to dlatego, że rodzice zabiegani i zapracowani nie mają dla nich czasu, żeby porozmawiać, zapytać, czy wszystko ok. itp.. Oczywiście jest to niewątpliwie bardzo istotne, jednak z punktu widzenia powiązań pozafizycznych rozwiązanie jest zaskakująco oczywiste. Chodzi o to, że sytuacje, w jakich znajdują się dzieci są sposobem zwrócenia uwagi, a nawet odwrócenia uwagi od mniej istotnych wartości, przerwania przywiązania – są tak jakby ratunkiem dla rodziców, którzy są tak przywiązani do wartości materialnych i bytowych, że nie potrafią dostrzec swojej jedynej słusznej wartości, jaką jest po prostu miłość oraz wartość wychowania dzieci w atmosferze dobroduszności i wskazania kolejności wartości w budowaniu zdrowia i wewnętrznej miłości (w dalszej części się rozjaśni ta kwestia).
Czy wiecie, że osoby wpadające w nałogi, czy to alkoholizm, czy papierosy, potrzebują po prostu oderwania od swoich przywiązań, jest to sposób najbardziej prosty, mówi się, że po ciężkim dniu kieliszek wina lub papieros po ciężkim spotkaniu działa odstresowująco – to nic innego jak pchnięcie w stronę oderwania od przywiązań (materializmu, dóbr doczesnych oraz niezadowolenia z siebie, z losu i lęku przed przyszłością).
Wiem, że brzmi to trochę, jak nawiedzone opowiastki :), jednak nie jest to tylko moje stanowisko, a myślę, że wielu z was też miała czasem chwile takiego zastanowienia i dociekliwości w dziedzinie przyczynowo - skutkowej.

Mówi się, że jak jest potrzeba jakiejś zmiany, to spotykamy na swojej drodze odpowiednie osoby. Jest to pewnie jeszcze wczesny etap naszych przywiązań i jeśli dobrze odczytamy „znaki”, nie będzie potrzeby zmiany poprzez np. obrazę czy chorobę.
Wiele razy łapię się na tym, przy spotkaniach z ludźmi, że to nasze spotkanie jest w jakimś celu, ma jakieś ukryte kierunki, często właśnie prowadzące do źródeł informacji. Staram się potrafić dojrzeć ten przekaz, który często jest gdzieś ukryty między słowami, zdaniami, sytuacjami. I czasami po fakcie dopiero – jak coś mnie spotka później – kojarzę zależność z tym właśnie, co mi powiedziała dana osoba lub tym w jaki sposób odebrałam daną sytuację. Nie jedną książkę przeczytałam właśnie po takich rozmowach, a książki dały mi możliwość dotarcia do tych zależności, zrozumienia, zmiany i możliwości przekazania Wam i dalej zachęcenia do zgłębienia tematu :).
Zauważyliście, że kiedy na coś się za bardzo nastawiamy, na czymś nam zależy bardzo bardzo, to wtedy przychodzi jakiś cios niespodziewany, i albo psuje nam plany, albo kończy się to porażką? Ja tak mam, jeśli „wrzucę na luz” i nie staram się za wszelką cenę czegoś osiągnąć, sama się sprawa rozwiązuje, i wszystko wskakuje na odpowiednie tory.

Mówi się też, że „człowiek planuje, Pan Bóg kule nosi”. Nie trzeba chyba zbytnio tego rozwijać, myślę, że każdy z nas spotkał się w życiu z taką sytuacją.

Jeśli jesteśmy bardzo przywiązani do pewnych rzeczy, ciężko jest nam odpuścić, zarówno na poziomie bytu: fizycznym i materialnym, ale też na poziomie przywiązania do ludzi - uczucia i zachowania wobec siebie i innych, dzieją się rzeczy, których najczęściej się nie spodziewamy. I tu zależy od poziomu naszej wewnętrznej uważności, czy zauważymy pierwsze znaki i będziemy umieli podjąć dobre działania, czy potrzeba większej „kuli”.

Bardzo istotne z punktu widzenia tychże właśnie postaw jest oczyszczenie z naszych przywiązań przez najbliższe nam osoby (dzieci, małżonka, rodziców) – pomoc poprzez kłótnie np..  Jednym z takich znaków właśnie (a jednocześnie prób dla sprawdzenia naszych przywiązań), jest obraza przez najbliższe nam osoby - kiedy potrafimy oczywiście nie obrażać się, nie złościć i pokornie przyjąć, ale nie tylko nie odkrzykując tej bliskiej osobie i nie obrażając się, ale też nie burząc tym zdarzeniem wewnętrznej równowagi – i tu bardzo wzmacnia siła miłości, a praca nad sobą jest tu nieoceniona (w myśl zasady: „nie pozwól by zachowanie innych zniszczyło twój wewnętrzny spokój”). Bo jeśli nie wybuchniemy na zewnątrz, a w środku życzymy źle tej osobie – to nie będzie dobrze.

Co o tym myślicie? - I tutaj zacytuję fragment książki Łazariewa:

Cierpienia popychają nas do Boskiej miłości. Im bardziej się na niej koncentrujemy, tym mniej cierpień potrzebujemy. W jakim stopniu od czasu do czasu dobrowolnie rezygnujemy z ludzkiej logiki oraz wszystkiego co jest nam drogie i zaczynamy żyć Boską logiką i Boską miłością, w takim stopniu rozwijamy się harmonijnie. Jeśli dobrowolnie nie przestrzegamy głównego prawa wszechświata, to otrzymujemy przymusową pomoc w postaci obraz, kłótni, niesprawiedliwości i zdrad. Jeśli nie możemy tego zaakceptować, to otrzymujemy pomoc w postaci chorób i nieszczęść. Jeśli tego również nie akceptujemy, to przychodzi pomoc w postaci śmierci. Zawsze i wszędzie otrzymujemy pomoc. Bóg nigdy nie karze. Wydaje się nam, że wiele z tego jest karą, ponieważ żyjemy tylko ludzką logiką. Jeśli dusza przestaje odżywiać się miłością, to zaczyna całkowicie zależeć od ludzkiego Ja, i traci kontakt ze swoim wyższym Ja.
….
Należy zaakceptować destabilizację ludzkiego Ja na każdym poziomie, przy czym nie tylko zachowując miłość do Boga, lecz także maksymalnie koncentrując się na tej miłości, na swoim Boskim Ja. Trzeba wznieść się ponad ludzkie wartości, zmniejszając od nich zależność, a nie wyrzekając się ich. Ludzka miłość jest surowcem dla miłości Boskiej. Im więcej przebywaliśmy w dzieciństwie w atmosferze miłości i dobroduszności, tym więcej możemy osiągnąć w poznaniu Boskiej miłości.”

Zauważyliście też pewnie, że stare powiedzenie ”Jak trwoga - to do Boga?” jest wciąż żywe. Rzeczywiście coś w tym jest. Jak doświadczamy ciężkich chwil, zwracamy się o pomoc do Boga, a wtedy, poprzez modlitwę następuje też rozpad naszego przywiązania i nie potrzebujemy więcej cierpień dla oczyszczenia poziomu duchowego i przywrócenia równowagi.

Jak sięgam pamięcią, zawsze, kiedy któreś z dzieci zaczęło chorować (każda matka zna swoje dziecko i przy najmniejszym odchyleniu od normalnego zachowania jest w stanie zauważyć, że harmonia u dziecka została czymś naruszona), włączał mi się taki sygnał ostrzegawczy – co mogło na to wpłynąć? Tak, jak pisałam w poprzedniej części – analizuję poziom fizyczny przyczyny, ale też skupiam się na tym mentalnym – i zauważam tu bardzo dużą zależność..
Przekonajcie się sami i spróbujcie to zdiagnozować ze swojego poziomu. Jeśli uda wam się - a jest to tak naprawdę proces ciągły - osiągnąć harmonię, na pewno przyznacie mi rację J. Ja również mam wzloty i upadki w tym zakresie, ale się nie obrażam i nie poddaję, staram się nie analizować i nie oceniać sytuacji, nie porównywać, ale jestem tylko człowiekiem i mam chwile słabości, jak każdy.

Jeszcze parę słów w oparciu o przykład (również z książki). Wyobraźcie sobie taką sytuację: dwie osoby zostały niesłusznie obrażone. Pierwsza mówi o swoich pretensjach i stara się zmienić sytuację. Im więcej prób wykona i im aktywniej będzie próbowała ustalić przyczyny tego co zaszło, tym mniej będzie w jej duszy negatywnych emocji. Druga osoba będzie po prostu obrażała się, nic nie robiąc, czyli unieruchamiając siebie i w rezultacie może zacząć chorować. 
Zatem przezwyciężenie stresu zależy od tego, jak bardzo jesteśmy aktywni i gotowi przekształcić negatywne emocje w różne działania.

Stres uwalnia siły obronne i przełącza organizm w stan mobilizacji, ale jeśli ten stan trwa długo, to następuje wycieńczenie nerwowe i energetyczne, które może doprowadzić do choroby lub śmierci. A więc umiejętność wyłączenia się w odpowiednim momencie ze stanu stresu pozwala zachować zdrowie i siły do dalszego rozwoju. 
Każdemu z nas przydarzają się sytuacje pośrednio lub bezpośrednio zagrażające naszemu życiu, zdrowiu, karierze czy pomyślności. Jeśli od czasu do czasu zmieniamy rytm życia oraz sytuacje, w których się znajdujemy, to stres z ciągłego zmienia się w dozowany, a z niebezpiecznego w pożyteczny. 
Osoby pasjonujące się obozami wędrownymi, sportem, wyjazdami na łono natury uczą się przede wszystkim wyłączania się z sytuacji stresowych i nieprzyjemnych wydarzeń związanych z pracą czy domem. Zatem stresem można kierować, zmieniając go z trucizny w lekarstwo.

Często źródłem stresu jest nasz światopogląd. Ciągłe szukanie winnych nieuchronnie rodzi negatywne emocje i obniża naszą adaptację.
Dlatego nigdy nie wolno zapominać, że miłość znajduje się ponad wszystkim.


Sztywne ocenianie ludzi i otaczającego świata oraz skupianie się na negatywnych stronach życia może doprowadzić do ciągłego, podświadomego stresu, a potem do chorób i obniżenia możliwości duchowych.
Zasoby wewnętrznej dobroduszności, miłości i ciepła w duszy warunkują nasze możliwości dotyczące przezwyciężenia stresu. Zatem nasz charakter jest bezpośrednio związany z naszymi możliwościami przezwyciężenia stresu.

Badania amerykańskich naukowców na temat długowieczności pokazały, że wszystkich długowiecznych ludzi łączą jedynie dwie cechy – dobroduszność i aktywność.
Właśnie te cechy są niezbędne do pomyślnego zwalczania różnych stresów.

I na koniec jeszcze jeden cytat, który wyjaśnia wspominaną hierarchię wartości i można powiedzieć jest wskazówką do budowania zdrowia:

„… miłość do Boga rodzi miłość do ludzi i otaczającego świata. Miłość do ludzi rodzi zasady moralne i moralność. Moralność rodzi duchowość, duchowość rodzi intelekt i zdolności, które z kolei pozwalają rozwijać nasz dobrobyt materialny. W jakim stopniu koncentrujemy się na pierwszym ogniwie, w takim pomyślnie funkcjonuje i rozwija się cały łańcuch. W jakim stopniu koncentrujemy się na drugorzędnych ogniwach, w takim cały łańcuch zaczyna się rozpadać.”


Żeby wciąż pamiętać o pracy nad sobą, ja mam w domu specjalnie pomalowany farbą tablicową kominek, gdzie umieszczam różne ciekawe teksty, aby sobie i najbliższym przypominać o potrzebie budowania zdrowia, w oparciu o miłość również :)


Temat jest tak obszerny, że można by pisać i pisać, ale też potrzeba czasu, aby temat ogarnąć, zainteresowanych zgłębianiem tematu odsyłam do książek Łazariewa, ale też J. Radfielda i Anthony de Mello i pewnie można znaleźć jeszcze wiele ciekawych publikacji. Poszukajcie, może coś podrzucicie też dla mnie :).


wtorek, 3 lutego 2015

jak zbudować sobie zdrowie? część 1 - odżywianie / nawyki / posty / dieta

Ten, kto czeka, aż zachoruje
i dopiero wtedy się leczy,
jest jak ten, kto zaczyna kopać studnię dopiero, 
gdy męczy go pragnienie.
Nei Jing Ling Shu


Kiedy tylko źle się czujemy - szukamy pomocy u lekarza lub też sami zażywamy wszędzie dostępne tabletki i mamy poczucie załatwienia tematu..
Często nie zastanawiamy się, jaki co ma wpływ długofalowy na nas, nasze zdrowie, nasze samopoczucie, poziom energii i chęci do życia. 
Ulegamy złym nawykom, przyzwyczajeniom, różnym słabościom, a w efekcie sięgamy po tabletki "na wszystko", które zagłuszają tylko na chwilę nasze naturalne reakcje.
Wynika to trochę z wbijania nam do głowy konieczności przyjmowania leków (jesteśmy jedynym krajem w Europie, gdzie reklamuje się leki!), koncerny farmaceutyczne robią to z premedytacją - uzależniamy się od tabletek przeciwbólowych, przeciwdepresyjnych - na wszystko można wziąć pigułkę (ale temat chyba jest szeroko znany i nie trzeba Was przekonywać, że to zwykła manipulacja) - nie dajmy się wkręcić tej machinie.., najbardziej szkoda ludzi starszych, którzy ufają bezgranicznie lekarzom i reklamom.

Pamiętajmy, że leki nie leczą przyczyn tylko łagodzą objawy, co w efekcie spycha czynnik źródłowy na dalszy plan, a choroba wchodzi w etap wzrostu.

Zatem zdrowie jest w naszych rękach, a nie rękach lekarzy!
Nie wystarczy jednak zmiana stylu życia, jeszcze pozostaje zmiana sposobu myślenia i postrzegania siebie.

(dr Georga Malkmus) Ciało człowieka musi zaspokoić kilka podstawowych potrzeb fizycznych, aby działać z maksymalną wydajnością i utrzymać zdrowie. Potrzeby te to:
  1. właściwe wydalanie toksycznych substancji, 
  2. czyste powietrze, 
  3. czysta woda, 
  4. umiarkowana ilość światła słonecznego, 
  5. ćwiczenia, 
  6. odpoczynek oraz 
  7. surowa, zdrowa żywność. 
Nie wystarczy raz na jakiś czas postanowić - dziś będę myśleć zdrowo i zrobię bonusa swojemu organizmowi - niech się szybciutko oczyści, żeby dalej można było bałaganić.. 

Budowanie odporności i utrzymanie zdrowia i dobrego samopoczucia jest procesem ciągłym, a na efekty pracujemy latami. 

Organizm dając znaki w postaci bólu - mówi nam, że coś źle wpłynęło na jego równowagę i możliwości funkcjonowania w sposób naturalny i dla nas najlepszy i my powinniśmy zastanowić się co mogło na to wpłynąć?:

- niezdrowy posiłek? przejedzenie? (organizm całą uwagę poświęca na trawienie, zużywa całą energię)

- stres? 
- złość?
- wieczne niezadowolenie / narzekanie na wszystko?
- przetrenowanie?
- brak ruchu? 
- brak odpoczynku / snu?
- brak świeżego powietrza / słońca? (niedotlenienie, stany depresyjne)
- brak nawilżenia wewnętrznego / wody? (odwodnienie)
- niedobór witamin i minerałów? (niepełnowartościowe posiłki)
- brak błonnika w diecie?
.....?
a może kilka czynników?, albo jeden od lat "pielęgnowany" pracują na ból / chorobę.
Choroba jest właśnie po to, aby się zmienić - jest to ostateczny alarm / wołanie organizmu, że jak nic nie zmienimy w swoim postępowaniu to będzie już tylko gorzej..

Chodzi więc o to, aby poznać przyczynę naszego gorszego / złego samopoczucia / bólu / choroby i podjąć jak najszybciej działania prozdrowotne.
I tutaj właśnie zaczyna się zmiana sposobu myślenia w kategoriach postrzegania naszego zdrowia i zauważania potencjalnych przyszłych chorób.

Na początku łatwo nie jest, ale kto mówił, że będzie? :)


W związku z tym, że otrzymałam od moich dzieci w prezencie kalendarz, oklejony bardzo mądrymi sentencjami, które są bardzo w dzisiejszym temacie, wykorzystam je w swoim poście. Okładka dokładnie odnosi się do tematu: 

Podobno mamy jedno zdrowie, ale i chorobę też jedną.

Organizm człowieka reaguje dość długo elastycznie, próbując dopasować się do paliwa, które mu dostarczamy przez picie, jedzenie i myślenie. 

Ta elastyczność zależna jest od układu immunologicznego, czyli naszej odporności. Ale my ją codziennie zabijamy: zgadzając się na tysiące tandetnych i bezwartościowych produktów żywnościowych, drażniących tylko nasze smaki. Bagatelizujemy używki, które jedynie dają złudzenia kopa energetycznego. Wszystko to kradnie naszą energię w sposób drastyczny i bezwzględny. 

Kiedy układ immunologiczny jest w rozsypce, wiadomo że nie będzie w pełni funkcjonował i odpierał ataków "wrogów", a wręcz przeciwnie - przy kontakcie z wirusami czy bakteriami - wpuści je do swojego otoczenia, bo jak wiadomo  
to nie zarazki i bakterie wywołują choroby, one pojawiają się dopiero, gdy jesteśmy zanieczyszczeni i słabi.

Jak nie dopuścić do zanieczyszczeń, które osłabiają nasz układ odpornościowy? 
  1. Pierwszą kwestią i niewątpliwie najważniejszą jest właściwe odżywianie oczywiście. Jakby nie patrzeć dobry stan jelit jest podstawowym warunkiem utrzymania układu odpornościowego na właściwym poziomie.
  • Płyny - woda + inne płyny (soki, zupy itp.). Pijemy w ciągu dnia wodę (zaleca się 6 szkl.), soki - sami wyciskamy, zupy - sami przygotowujemy, herbatki ziołowe.
  • Oznacza to, rozpoczynanie dnia od szklanki wody z cytryną lub napoju imbirowego - przepis tutaj. Chodzi też o właściwe nawilżenie z rana całego układu pokarmowego. Czy to będzie ciepła woda, czy woda z cytryną, czy imbirem - nie jest aż tak istotne (chociaż wiadomo, że ze względu na właściwości imbiru czy cytryny możemy jeszcze wzmocnić dodatkowo naszą odporność). 
  • Polecam do picia również herbatki ziołowe. Ostatnio odkryłam mieszanki pani Korżawskiej, rzeczywiście smakują dobrze i są wartościowe. Dostępne w sklepach zielarskich (chociaż ostatnio kupiłam jej herbatkę w księgarni :)), ale też oczywiście można samemu mieszać (pod warunkiem, że ma się dostęp do ziół czystych).
  • Herbatkę korzenną polecam w okresie jesienno - zimowym - przepis podałam tutaj.
  • Oczywiście nie cukrzymy. Ja używam do herbatek ziołowych soku dojrzewającego w słońcu z malin lub pigwy - też własnej produkcji (przepisy podam bliżej sezonu). Jeśli już musimy osładzać - stosujmy naturalne słodziki: miód, syrop z agawy, melasę, ksylitol, ewentualnie cukier nierafinowany (trzcinowy) lub stewię.
  • Kawa - dla tych co nie obędą się bez - już pisałam wcześniej - ja piję kawę świeżo mieloną gotowaną z przyprawą podlaską (dary natury) - nie dość, że smaczna, to również łagodna dla żołądka. Przyprawę można sobie skomponować z ulubionych przypraw korzennych, w skład podlaskiej wchodzą: cynamon, kardamon, goździki, imbir, kłącze kuklika.
  • Zupy przeróżne polecam - u mnie królują kremy (najlepszy sposób na przemycenie wszelkich warzyw, które ciężko smakują osobno, ale też przeróżnych kasz, soczewicy itp.).
  • Dostarczania w diecie niezbędnych witamin i minerałów - ten punkt jako jeden z warunków potrzeb fizycznych - surowa, zdrowa żywność - mogą być sałatki, surówki, ja zachęcam głównie do soków - najlepiej surowe warzywa i owoce (chociaż niektórzy mówią, że wychładzają organizm) - wit. i min. są z nich najlepiej przyswajalne (w sokach jest magia taka, że od razu te cenne substancje wpadają do krwiobiegu, ponieważ błonnik w większości jest oddzielany i zostaje w pulpie). 
  • Jeśli chodzi o dobór diety - to powinniśmy rozsądnie dawkować i różnicować posiłki, zwracając uwagę na to żeby nie przebiałczyć organizmu, nie przejadać się, unikać tłuszczy utwardzonych, słodzików, chemicznie przetworzonego pożywienia (w proszku, fast-food, w puszkach, pieczywa mrożonego, cukru rafinowanego, olei rafinowanych, polepszaczy smaku, barwników i innych dodatków) oraz leków. 
  • Pamiętajmy o zdrowych tłuszczach (dodawane do sałatek, ale też soków / koktajli, past, pasztetów warzywnych, zup, itp.), aby odżywić nasz mózg i przyswoić minerały - polecam orzechy - kilka dziennie.
  • Pamiętajmy o błonniku (tutaj polecam nasiona babki płesznika info poniżej lub błonnik witalny - połączenie babki jajowatej i płesznik); mąkę wybierajmy pełnoziarnistą, o mące już pisałam - tutaj.
  • Na śniadanie polecam owsiankę pod różnymi postaciami. Syci na długo i jest bardzo wartościowa (zwłaszcza kiedy dorzucimy cenne dodatki typu: daktyle, żurawina, orzechy, jagody goi).
  • Oczywiście - lepiej kilka posiłków dziennie, a mniejsze. 
  • I oczywiście trzy godziny przed snem - nie jemy.
  • Jak mamy ochotę na słodycze - możemy sięgnąć po orzechy i / lub owoce suszone, np. śliwki, morele, figi, daktyle itp. 
2. Kolejnym punktem przy odżywianiu jest oczyszczanie organizmu - właściwe wydalenie toksycznych substancji. Tak jak dbamy o dom, samochód, biurko itp. - tak też powinniśmy czasem posprzątać swój organizm. 
  • Do tego służą zarówno oczyszczające posty (wspomniana dieta warzywno-owocowa - pisałam tutaj), jak też głodówki (np. jeden dzień raz w tygodniu tylko na wodzie). Post możemy prowadzić do 6 tygodni (taki jest najdłuższy cykl zalecany przez dr Ewę Dąbrowską z dietą warzywno-owocową), oczywiście najlepiej wtedy pod okiem lekarza (bo to są zwykle zalecenia przy bardzo ciężkich już chorobach, gdzie chodzi o przywrócenie równowagi w funkcjonowaniu całości).
  • Warto jest po wyjściu z takiego postu - diety, wprowadzić na stałe dobre nawyki żywieniowe i raz na jakiś czas zrobić sobie powtórkę (zaleca się kilka dni w miesiącu), aby utrzymać to dobro.
  • Często praktykuje się ssanie na czczo oleju (słonecznikowy najczęściej) przez około 10-15 minut i później wypluwaniu - oczyszcza. 
  • Ja odkryłam niedawno babkę płesznik - nasiona - na oczyszczanie jelit; wrzucam parę informacji, bo nie jest ona jeszcze popularna:  
  • doz.pl o babce płesznik: Wewnętrznie: Zaparcia atoniczne i przejściowe, nieżyty żołądka i jelit. Łupiny babki płesznik nie tylko chłoną wodę w ilości wielokrotnie przewyższającej ich objętość, ale w obecności wody uwalniają śluz i tworzą żel ułatwiający przesuwanie mas zalegających w jelitach. Ponieważ nie powoduje to otarcia ścian jelit, zastosowanie nasion babki płesznik jest szczególnie polecane w przypadku jelit wrażliwych. Ponadto babka płesznik wpływa pozytywnie na wzrost liczby dobrych bakterii w jelitach oraz stanowi źródło dietetycznego błonnika. Uwaga! Podczas stosowania nasion zalecane jest pice dużej ilości płynów. Babkę płesznik można stosować w ciąży i okresie karmienia piersią. Wikipedia o babce płesznik:  Najlepszy środek przeczyszczający dla niemowląt i małych dzieci. Podany doustnie niestrawiony przechodzi do dalszych odcinków jelita, powodując silne pęcznienie treści i pobudzając perystaltykę. Podaje się do picia całe nasiona w ilości 5-15g (1-2 łyżeczki wg wieku), namoczone w przegotowanej wodzie, mleku, herbacie lub kompocie. Dla niemowląt przygotowuje się kleik z podanej ilości surowca w naparach z rumianku; zdrowie.gazeta.pl o babce płesznik: Duża zawartość błonnika okazuje się zbawienna nie tylko dla osób z chorobami jelit czy walczącymi z nadwagą. Naukowcom udało się dowieść, że pozwala on obniżyć (o blisko 12 proc.) poziom glukozy we krwi u pacjentów z cukrzycą typu 2. Ponieważ jej spadek nie idzie w parze ze wzmożoną produkcją insuliny udaje się uniknąć poważnych zmian w obrębie mięśnia sercowego czy wylewu krwi do mózgu. Jej regularne stosowanie pozwala zmniejszyć poziom złego, a zwiększyć stężenie dobrego cholesterolu. Dzieje się tak za sprawą bakterii Bacteroides ovatus. Dzięki niej zmienia się produkcja enzymów, a system niszczenia cholesterolu zmienia się na bardziej korzystny dla organizmu. Tym znacznie obniża się ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia. Napary z babki płesznik łagodzą zmiany skórne, przede wszystkim te powstałe wskutek oparzeń czy podrażnień. Stosowanie okładów przynosi ulgę pacjentom z atopowym zapaleniem skóry.
  • Można też pić siemię lniane, to daje poślizg w jelitach i resztki łatwo są usuwane (bardzo podobne działanie co babka płesznik).
  • Niektórzy zalecają lewatywę, chociaż powiem szczerze, że nie eksperymentowałam na sobie tego sposobu oczyszczania.
Możemy więc pomóc swojemu organizmowi oczyścić się w sposób nieinwazyjny i naturalny.

To jak organizm pracuje jest cudem. W różnym zakresie i ze zmienną intensywnością, wyznaczoną przez pory dnia i roku, narządy usuwają z organizmu zanieczyszczenia. 
Najintensywniej starają się płuca, jelito grube, wątroba, nerki. Gdy jest im ciężko, włącza się skóra.
Ciekawostka (Wegetariański świat 5-6 2014): Nocą w godzinach 23.00-03.00 wątroba wraz z żółcią wydala do pęcherzyka żółciowego, a następnie do dwunastnicy różne brudy. Ten proces szczególnie nasila się (towarzyszą mu nawet bóle i biegunka), w dniach ekadashi, czyli 10-11 dzień po nowiu i 10-11 dzień po pełni księżyca. .

Kolejne kroki do zdrowia - w kolejnej części już wkrótce - zapraszam :)
aktualizacja:
część 2 - zdrowie duszy / miłość - tutaj
część 3 - ruch / oddech / odpoczynek - tutaj 
część 4 - kosmetyki do ciała, domu i ogrodu - tutaj